sobota, 15 lutego 2014

Patent z króliczkami

Kiedy dziewczynki miały ok. 4 miesiące, zauważyłam, że chętnie ściskają w rączce pieluszkę, kocyk, czy cokolwiek jest pod ręką. Uspakajało je to szczególnie przy zasypianiu - "szmatka" w dłoń, kciuk do buzi i warunki do drzemki gotowe. Postanowiłam wykorzystać moment i zaczęłam podrzucać im do łóżeczka króliczki do przytulania. Dzieci w tym wieku nie przywiązują się jeszcze do przedmiotów, ale przez kolejne dni i tygodnie przyzwyczajały się do obecności małego przyjaciela, towarzyszącego im przy zasypianiu. Króliczki mieszkały tylko w łóżeczku, nie uczestniczyły w zabawach. Miały kojarzyć się od początku tylko z relaksem, wyciszeniem i spaniem. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, kiedy Hania i Zuzia podrosły, zaczęły dostrzegać obecność pluszowych przyjaciół. Podręcznikowo, do mniej więcej 8. miesiąca życia, mogliśmy podmienić króliczki na dowolne pluszaki, byle miały długie uszy (od początku stały się ulubionym celem malutkich piąstek). Od 8. miesiąca życia, nic nie mogło już zastąpić króliczków. Trzeba było zaopatrzyć się w alternatywny zestaw identycznych maskotek, tak aby można je było prać na zmianę. Nadal sądzę jednak, że był to jeden z lepszych zakupów...


"Króliczkowanie" na odstresowanie

Po co "zakróliczkowałam" zasypianie? Warto znać kolejne etapy rozwoju dziecka z wyprzedzeniem. Mniej więcej w tym okresie, kiedy pojawia się przywiązanie do określonych zabawek, zaczyna się okres lęku separacyjnego. Dzieci, które do tej pory zasypiały same w łóżeczku, chętnie zostawały z dziadkami, czy ciociami, mogą zacząć buntować się przeciw rozdzieleniu od rodziców i to nawet na krótką chwilę. Lęk separacyjny pojawia się u dzieci w różnym czasie, najczęściej między 8. a 10. miesiącem życia i z reguły ma kilka okresów nasilenia w rozwoju dziecka, czasem aż do wieku przedszkolnego. Posiadanie tzw. "figury zastępczej", czyli np. pluszowego przyjaciela, który od dłuższego czasu dobrze się kojarzy, pomaga dziecku przejść przez ten trudny okres. Oczywiście nie trzeba z wyprzedzeniem wybierać ulubionej zabawki. Dzieci same znajdą sobie kompana - pocieszyciela. Z reguły wcale nie jest to wówczas najpiękniejszy, wyszukany, klasyczny miś, tylko neonowy potwór, którego dostały od szalonej ciotki, szczur, nietoperz albo inne paskudztwo ;). Ja chciałam po prostu, żeby to było coś małego, co łatwo spakować do torby wózkowej i coś, co będzie szybko schło po praniu. Dlatego uprzedziłam nieco fakty.

Króliczki do zadań specjalnych

Króliczki pomagają nam bardzo do tej pory. Na co dzień czekają na dziewczynki w łóżeczkach, jako miły sygnał do zasypiania. Ucho, kciuk, chwila moment i przychodzi sen. No może nie każdego dnia jest aż tak pięknie, ale pluszaki naprawdę ułatwiają nam układanie dzieci do snu. Dzięki nim nauczenie Hani i Zuzi samodzielnego zasypiania w łóżeczkach nie przebiegało dramatycznie. Poza tym sprawdzają się także jako "uspakajacze" w kryzysowych momentach, takich jak szczepienie, zmęczenie i nerwy po ciężkiej rehabilitacji, czy choróbsko.
Oba moje, może nikt się nie zorientuje!

Zuzia prezentuje tzw. chwyt klasyczny - "za ucho" ;)

Powoli ku krainie snów...

Na marginesie...

Na rynku jest teraz wysyp "pluszaków - ściereczek" dla niemowlaków. Ceny większości z nich są naprawdę wygórowane. Nasze króliczki są chyba jednymi z najtańszych tego typu zabawek (pochodzą z C&A). Są naprawdę urocze i dobre jakościowo (wytrzymały już setki razy "karuzelę" w pralce).
Kiedy przeczytałam opis podobnych przytulanek dla niemowlaków (naprawdę ślicznych, ale dużo droższych) z wypełnieniem, które "łatwo przyjmuje zapachy i dzięki któremu dziecko może czuć zapach matki przy zasypianiu", o mało nie popłakałam się ze śmiechu. Małe dziecko przede wszystkim ślini się i ulewa, przez co wszelkie pluszaki szybko przestają kojarzyć się z czymś miłym...Wyobrażam sobie, że materiał, który łatwo przyjmuje zapachy nie zdąży nawet zacząć pachnieć mamą, a już musi wylądować w pralce ;) Pewnie gdybym wpadła na pomysł kupna takich przytulanek jeszcze przed przyjściem na świat dziewczynek, uznałabym, że to urocza idea i dała się nabrać na "zapach mamy". Niesamowite jak inaczej reaguje się na niektóre rzeczy mając już pewne doświadczenie ;)

Jakie patenty na uspokojenie sprawdziły się u Was? Podzielcie się doświadczeniami, to naprawdę cenna wiedza! :)

3 komentarze:

  1. U nas spr się mała kwadratowa podusia którą Julo dostał w prezencie!zauważyłam,że od momentu gdy odstawiłam J smoczek,a miał wtedy 15mcy,podusia działa uspokajająco!J ma 22mce i ja uwielbia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekochane zdjęcia! A w sumie Dziewczynki na zdjęciach:)

    Właśnie ostatnio zastanawiałam się kiedy dzieciaczki przywiązują się do swoich przytulanek i w panice tydzień temu kupowałam Misia i Zająca, a tu się okazuje, że mam jeszcze ponad 2 miesiące:)

    Mamy ostatnio problemy z zasypianiem w ciągu dnia - Ulka miała kolki (chyba) i zasypiała tylko kiedy była bujana, teraz próbuję z tym walczyć i mam nadzieję, że Zając mi w tym pomoże. Przez to, że Ulka "walczy", to biedny Witek też ma problem żeby zasnąć więc mam nadzieję, że jak się poprzytula do Misia to też będzie spał..zobaczymy:)
    Co ciekawe wieczorem dzieci odłożone do łóżeczka same zasypiają i śpią od 20 do 6.20, dostają mleko i dosypiają do 8.00. To zawdzięczam (tak myślę) wieczornym rytuałom - muzyka, światła, kąpiel, czynności wykonywane w tej samej kolejności.
    A w ciągu dnia szopki na kiju..;( Ale jestem dobrej myśli!:)

    Eliza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małymi kroczkami na pewno uda się pomóc w samodzielnym zasypianiu także w ciągu dnia. Dziewczynki uwielbiają swoje łóżeczka i swoje króliczki i z usypianiem nie mamy (już) problemów, ale przespanych nocy zazdroszczę! ;) Wiem co znaczy wzajemne wybudzanie się bliźniąt. A jak już się obudzą obie, często chcą się wygłupiać i bawić...

      Usuń