Napisała na tablicy:
ES O ES głupi pies.
Cztery ręce,
Idzie sobie smok w sukience.
Elke trelke,
Kartofelke,
Smok się przebrał za modelkę!
Cukier pukier,
Wrona z krukiem,
Wiatr smokowi zwiał perukę!
Raz, dwa, trzy!
Perukę łapiesz ty!
Kiedy ktoś przynosił takie cudo, wyliczało się bez końca! Już nie tylko, żeby wskazać osobę, która ma zadanie do wykonania albo zaczyna zabawę. Przy dobrej wyliczance, rymowało się do upadłego dla samego wyliczania! Prawdziwy Król Podwórka znał szyk każdego wierszyka. Wiedział od kogo zaczynać, tak żeby nigdy nie wypadło na niego!
Czasem wierszyki posiadały wpadającą w ucho linię melodyczną. Śpiewało się je na okrągło i doprowadzało tym dorosłych do szału. Rodzice musieli słuchać całymi dniami opowieści, o tym, że:
Było morze,
W morzu słupek,
Na tym słupku siedział zając
I nogami przebierając
Śpiewał tak:
(i od początku)
Tu także niezwykle cennym źródłem przebojów podwórkowych były kolonie. Do tej pory pamiętam hit lata 94', który śpiewam teraz ku uciesze swoich córeczek:
Szła pchła koło wody,
Pchła pchłę pchła do wody
I ta pchła płakała
Że ją tamta pchła wepchała,
Bim bam bom, bim bam barara [x4]
(i od początku)
Jak przeprosić, ale tak, żeby nie wyszło, że jest się winnym? Król Podwórka miał sposób i na to:
Kto się gniewa,
Niech się gniewa,
Niech se przypnie
Nos do drzewa.
Niech to drzewo
Dotąd nosi,
Aż się z nami
Nie przeprosi!
Król Podwórka wie, która strona jest prawa, a która lewa, bo znał o tym piosenkę:
Siedział słoń na słupku, na lewym półdupku
A prawy półdupek zwisał mu za słupek.
Hop siup, zmiana pup (Prawdziwy Król Podwórka śpiewa raczej dup).
(itd. odwrotnie)
Król Podwórka nigdy nie zaczynał zabawy od zwykłego: "Pobawimy się w chowanego?". Król Podwórka wołał:
Pałka, zapałka, dwa kije,
Kto się nie schowa ten kryje!
Czasem źródłem tych najlepszych wierszyków
były "niesforne ciotki". Miałam to szczęście, że w rodzinie były takie
ciocie mojej mamy, z którymi zawsze czułam się jakbyśmy coś wspólnie
knuły. To one nauczyły mnie najfajniejszych wierszyków, bo tych
"niegrzecznych", które wprawiały w zakłopotanie resztę rodziny. To
dopiero była frajda! Obserwować dorosłych, kiedy nie wypada im przyznać, że ich
też bawi, gdy w wieku kilku lat recytowałam:
Poszedł żuczek za chałupkę,
Zdjął majteczki, zrobił kupkę.
Żuczku, żuczku, coś ty zrobił?
Żem chałupkę przyozdobił.
Albo śpiewałam przed wyjściem na każdy spacer:
Jedziemy na wycieczkę,
Bierzemy misia w teczkę,
A misiu jak to misiu,
Narobił w teczkę sisu.
Lata bąk koło rąk,
Lecą ważki koło paszki,
Lata pszczoła koło czoła,
Lata mucha koło brzucha,
Lecą muszki koło nóżki,
Biegną mrówki koło główki,
Pełznie gąsieniczka koło policzka.
albo naśladowanie dźwięków:
Komar śpiewa: Bzy! bzy! bzy!
A jaskółka: Gzy! gzy! gzy!
Bocian płacze: Kle! kle! kle!
Żabka skacze: Re! re! re!
Ha! Po pierwszym zdaniu wiedziałam że to Pan Pierdziolka będzie bohaterem wpisu :)
OdpowiedzUsuńznasz dalsze wzrotki Misia w teczce o pijanym doktorze? Po ostatnich feriach u cioci Lidzii Michasia śpiewa bezbłędnie 10 strof od Misia w teczce po podarte galoty doktora:)
OdpowiedzUsuńKojarzę o czym było dalej, ale dokładnie już nie pamiętam, więc proszę o odświeżenie pełnego tekstu ;) No to Lidzia została "niesforną ciotką" :) Super, wyobrażam sobie komplety ze śpiewanej w konspiracji, hihi :)
OdpowiedzUsuń