Strony

wtorek, 22 kwietnia 2014

Fajna mama

Współczesny wzór fajnej mamy

Źródło
Kiedy przeglądam strony internetowe i czasopisma skierowane do mam, wyłania się obraz "mamy doskonałej". Przypuszczam, że lansowany jest on także w telewizji, ale że nie chcę się denerwować umysłowym "fast foodem" jakim nas karmi - nie oglądam. Zgaduję, że fajna mama w programach śniadaniowych to zupełnie przeciętna, piękna, szczupła, zadbana kobieta, która:

  • Jest eko w szerokim tego słowa znaczeniu.
    1. Pierze w orzechach. Ewentualnie w płatkach mydlanych, najlepiej ucieranych własnoręcznie z szarego mydła.
    2. Używa pieluch wielorazowych. Potrzebuje zatem duuuużo orzechów piorących. Albo płatków mydlanych.
    3. Wysadza dziecko na biodegradowalne nocniki.
    4. Kupuje jedynie żywność bio- i eko-.
    5. Wie ile jakich składników odżywczych zawierają różne produkty i miareczkuje je swojemu dziecku według wieku.
    6. Prowadzi mini laboratorium chemiczne porównujące skład kosmetyków dla dzieci.
  •  Nosi swoje dziecko w chuście.
    1. Chusta to niekwestionowany atrybut fajnej mamy. Mama taka posiada niezwykłe umiejętności motania i przewyższa zdolności marynarzy w wiązaniu węzłów.
    2. Jeśli już postanowi wozić swoje dziecko w wózku, musi on być w stylu vintage - piękny, z wielkimi nieskrętnymi kołami, najlepiej pleciony i niefunkcjonalny! W końcu do do noszenia dziecka jest chusta, a wózek służy ładnemu wyglądaniu i przewieszeniu torebki.
  • Dba o rozwój swojego dziecka.
    1. Kupuje wyłącznie zabawki edukacyjne.
    2. Już będąc w ciąży słucha Mozarta niezależnie od swoich upodobań muzycznych. 
    3. Organizuje jedynie zabawy kreatywne, angażując w to wszystkie dostępne środki.
    4. Zabiera dziecko od niemowlęctwa na basen, zajęcia umuzykalnienia, wycieczki krajoznawcze, do galerii sztuki, muzeów, zoo i gdzie tylko sobie wymyślicie, że można albo nie można jechać z dzieckiem. Dziecko fajnej mamy musi poznawać świat!
  • Kształtuje poczucie estetyki od maleńkości. 
    1. Kupuje jedynie ręcznie robione zabawki z naturalnych materiałów.
    2. Ubiera stylowo swoje maleństwo, dbając o to, aby skarpetki zawsze pasowały do śliniaczka (o ile śliniaki mieszczą się w ogóle w granicach estetyki).
    3. Urządza minimalistyczny pokój, w którym dominują "barwy ziemi", a pościel zawsze idealnie komponuje się z zasłonkami.
    4. Najfajniejsze mamy same szyją, motają i wymyślają zabawki dla swoich dzieci. 
  • Oczywiście nie rezygnuje z siebie!
    1. Fajna mama to mama, która żyje dalej na pełnych obrotach.
    2. Realizuje swoje pasje, teraz nawet bardziej intensywnie, bo ma źródło inspiracji w postaci pełzającego pod sztalugami maleństwa.
    3. Zapisuje się na jogę dla mam z dziećmi.
    4. Chodzi do kina na seanse dla mam z dziećmi.
    5. Nie rezygnuje ze spotkań towarzyskich - piecze szarlotkę przynajmniej raz na tydzień i zaprasza przyjaciół, organizuje pikniki w plenerze, wspólne wyjścia do muzeów i galerii. Oczywiście zawsze ma przygotowane pomysły na zabawy dla dzieci znajomych, biorące udział w spotkaniach. Zawsze są to zabawy kreatywne!
    6. Dba o siebie - odżywia się w zbilansowany, zdrowy sposób, stosuje ekokosmetyki, raz na jakiś czas relaksuje się w SPA, bo w końcu jej się należy.
    7. Ubiera się w szykowne ale sprawiające wrażenie wygodnych ciuchy. Oczywiście w "barwach ziemi". Jej strój ma odzwierciedlać osobowość, w związku z tym musi być niebanalny.
  •  Oprócz tego fajna mama jest zawsze na bieżąco w świecie dziecięcych trendów, zna lek na każdą dolegliwość, jest zawsze uśmiechnięta i pełna sił. Jest też idealną partnerką w związku. Lubi eksperymentować w kuchni, śledzi programy i blogi kulinarne, aby zawsze zaskakiwać swoich bliskich. Buduje dla rodziny "bezpieczną przystań", w której panuje ład i harmonia. Jej głos jest ciepły i miękki, zawsze potrafi wytłumaczyć, nigdy się nie unosi. Jest idealną panią domu - dba o porządek, wie jak wywabić plamy z buraczków i jak pozbierać rozsypane spinki do włosów z dywanu za pomocą odkurzacza.

Czy o czymś zapomniałam? 

Nie wypunktowałam tego wszystkiego aby szydzić z kogokolwiek, czy czegokolwiek. Nie mam zamiaru negować zalet noszenia dzieci w chustach ani kreatywnych zabaw. Co więcej, chcę wierzyć, że sama spełniam niektóre z tych punktów. Przeraża mnie jednak presja jaką wywierają media na współczesne kobiety. Sprzedają taki wyidealizowany, integralny obrazek, jako absolutny wzór służący dzieciom jak i rodzicom.
W dzisiejszych czasach decyzja o powiększeniu rodziny często jest odwlekana do czasu osiągnięcia ugruntowanej pozycji na rynku pracy, stabilizacji finansowej itd. Kiedy już młodzi (choć nie tak jak dawniej) ludzie decydują się na dziecko, przygotowują się do roli rodziców naprawdę skrupulatnie. Szukają, czytają, stawiają sobie cele. Często nieosiągalne, czasem po prostu niepotrzebnie wyczerpujące. A potem frustracja, bo nie ugotowałam, nie zorganizowałam, nie zadbałam, nie wymyśliłam...
Drogie mamy! Chylę czoła przed tymi, które potrafią żyć pełnią życia, łączyć macierzyństwo z milionem pasji, pracą zawodową, życiem towarzyskim. Proszę, powiedzcie, skąd brać na to wszystko energię? Albo chociaż pocieszcie- że to przynajmniej nie codziennie tak wygląda. Że czasem garnki zostają niepomyte, albo że Wasze dzieci też bawią się czasem wkurzającymi grającymi zabawkami, a Wy cieszycie się chwilą spokoju i pierwszą ciepłą herbatą w ciągu dnia. Nawet jeśli towarzyszy jej irytująca melodia albo ciągłe szczekanie, kwakanie i chrumkanie w tle. Że czasem pozwalacie dziecku wyciągać metodycznie po jednej skarpetce z szuflady z bielizną, mimo że to żadna kreatywna zabawa, aby móc zjeść obiad. "Pogryźć, a nie połknąć w całości".

Naprawdę fajna mama

Wszystkim przytłoczonym wizerunkiem współczesnej fajnej mamy, chciałabym zaproponować pewną prostą zasadę. Sądzę, że można być wspaniałą, najlepszą na świecie mamą, jeśli po prostu jest się dla swojego dziecka. Naprawdę fajna mama:
  • Zna swoje dziecko. Poświęca czas na to, aby je poznać. Aby wysłuchać. Czasem po prostu obserwuje.
  • Wie kiedy zaproponować pomoc, jak poprawić humor. Kiedy przytulić, kiedy zrobić budyń z malinami, a kiedy pozwolić przeżywać coś w samotności. 
  • Zawsze dotrzymuje słowa, więc nie składa obietnic bez pokrycia.
  • Cieszy się swoim macierzyństwem. Tak dla siebie, a nie tylko na portalach internetowych i zdjęciach. Nie zmusza się do niczego, nawet do uśmiechu. Dzieci to chodzące wariografy, nie kupują fałszywych obrazków.
  • Nie boi się być sobą. Nawet jeśli to oznacza przywiązanie do stałego menu, ulubione dresy i serial zamiast jogi ;) Lubi siebie.
W natłoku wymagań współczesnego świata czasem chcemy tak dobrze, że goniąc z zajęć na zajęcia, z jednego sklepu do drugiego, wertując strony internetowe w poszukiwaniu inspiracji i rad - zapominamy, że w centrum nadal ma być nasze dziecko.
Może czasem warto odpuścić, ale za to pobyć razem. Tak po prostu...

9 komentarzy:

  1. Świetny post. Idealnie odzwierciedla sytuację i mamę w 21w. Ja od czasu ciąży miałam ciągle jakąś presje-pieknego płaskiego brzucha po ciąży. Niestety po cesarce ciężko wrócić do pełnej formy. Koleżanki z pracy,które kupują tylko bio kurczaka.... A ja pytam- kiedy mam isc do bio sklepu? Nie mogę wydawać majątku miesięcznie na bio produkty,które nawet może i nie są bio. Co to za bio kurczak, który oddycha niebio powietrzem. Jestem bardzo sceptycznie do tego nastawiona,przepraszam. Rano mam czas na włosy,makijaż,ale paznokci nie malowalam od tygodni ,bo po pracy,zabawie z małym jest 21 i padam z nóg. A gdzie pranie i inne, i firma.. nie czuję się ze sobą źle,ale na pewno gorzej niż przed ciążą. Do tego jak słyszę od koleżanki: ach ,my już takie mamuśki z brzucha i obwislymi... To mi słabo. Wybaczcie,ale musiałam się wypisać :) na szczcescie Manius jest z mamą szczesliwy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież, zapomniałam o płaskim brzuchu! Brrr... To kolejna wymagana cecha, najlepiej już na drugi dzień po porodzie - zero obrzęków, brzuch ja deska. Trzeba się więc katować godzinami i pocić w siłowniach albo przed ekranem komputera i nieustannie dążyć. Nie do lepszego samopoczucia, ale do płaskiego brzucha. Cieszę się, że udało mi się poruszyć jak widać ważny temat i stworzyć miejsce na "wyżalenie", na obalanie wspólnymi siłami tych wypaczonych obrazków :) Powodzenia Kasiu, masz o wiele większy skarb niż szydzące koleżanki z pracy, które siłą rzeczy nie będą wiecznie młode i jędrne, co im zostanie? Może botoks ;)

      Usuń
  2. Fajny tekst. Prawdziwy. Dobrze, że się wyleczyłam z takiego myślenia. A i nawet nie wiem kiedy sie to stało, ale wiele punktów do mnie pasuje, hehe wychodzi, że jestem fajna mama, choć w rzece nie piorę:) Powinnaś jeszcze dodać, że fajna mama pisze bloga:) Testuje produkty w cenach kosmicznych i poleca je swoim czytelnikom :)
    Jednak najważniejsze to zachować umiar, żeby nie przesadzić w żadną stronę:) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak czytałam pierwszą część pomyślałam, ale jestem wyrodną matką. Na szczęście przy drugiej części pomyślałam, chyba jestem jednak fajną mamą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem fajną mamą bo: 1. gdy brakuje czasu, zamiast myć gary wolę spędzić czas z dzieckiem; 2. zamiast ubierać je w kolory ziemi, pozwalam jej samej decydować (mimo, że często dalece odbiega to od naszej estetyki) 3. nie jestem fajna, nie jestem idealna i dzięki temu pokazuję jej prawdziwe życie.
    Ustawienie swoich wyznaczników "fajności" trochę zajmuje, a do tego czasu trzeba się zmierzyć z obrazkiem "ekofajnejmamy" z telewizji śniadaniowej. Będę podsyłać ten post wszystkim przyszlym mamom, by się szybko "wyleczyły" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten komentarz, faktycznie nie jest łatwo zaakceptować i polubić siebie w roli mamy, będąc pod ciągłą presją. Trzeba naprawdę dużo sił, żeby uniezależnić się od tego, co w mediach, z drugiej strony od tego, co mówią babcie, ciotki itd. Dużo mądrości i spokoju, żeby wybrać z tego wszystkiego to co dla nas dobre i odrzucić to, co niepotrzebne. To przychodzi z czasem, ale można sporo nerwów stracić zanim się wypracuje swoje "matczyne ja". Mam nadzieję, że przyszłym mamom faktycznie choć trochę pomoże ten tekst ;)

      Usuń
  5. Bardzo fajny tekst! Rzeczywiście tak to niestety w mediach wygląda. Nie pokazuję się co jest naprawdę ważne i co się liczy dla dziecka. Z perspektywy mamy (nie)pełnosprawnego malucha większość z tych rzeczy nie wolno mi robić lub nie jest dla Nas. Dla Emilka żadne chusty czy nosidełka nie są dobre, basen odpada, zabawkami się nie interesuje za bardzo, na muzykę raczej nie reaguję, wózek będzie specjalny, a nie "vintage" :) itd. I co teraz począć? Chyba się "zastrzele"? ;) Można długo wymieniać, ale nie o to chodzi. Z moich obserwacji liczą się tak naprawdę dwie rzeczy, o których w mediach raczej cicho... 1. Trzeba poznać swoje dziecko i obserwować jak się zmienia - reagować na jego liczne potrzeby, aby maluch nie czuł się osamotniony i nie rozumiany. 2. Dziecko będzie szczęśliwe jeśli i jego mama będzie szczęśliwa. Bo gdy mama jest szczęśliwa to przekazuję pozytywne emocje dziecku, jak to się mówi w otoczeniu "krążą pozytywne fluidy" i dziecko czuje się pewniej, bezpieczniej i z pewnością jest szczęśliwsze. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pokazuje się to, co się sprzedaje. To, co ładnie wygląda i miło się kojarzy. O chorobach i niepełnosprawności mówi się mało, często tylko po to, żeby poczuć się dobrze, kiedy uda się komuś pomóc, kogoś wesprzeć, czyli znów egoistycznie trochę... Pisałam już o tym, że taki świat - przerysowany, lukrowy, to nie jest dobre miejsce do wychowywania dzieci (w poście Szkoła Charakteru). Nie jest też dobry dla mam. Ale nie strzelaj ;) Na szczęście, są mądre kobiety, takie jak Ty, które dostrzegają to, co naprawdę istotne. Życzę dużo wytrwałości i sił w wychowywaniu i wspieraniu swojego wyjątkowego malucha :) Ma szczęście mając wyjątkową mamę, która nie przejmuje się tym sztucznie wykreowanym światem!
      PS. A wózki vintage pewnie niedługo też staną się passe ;)

      Usuń
  6. Trafiłaś w sedno! Każdy punkt to wypisz wymaluj idylliczny obraz medialnej papki, którą serwuje się nie tylko przyszłym mamom. Bo potem również otoczenie jest nagle zaskoczone, że matce brzuch po porodzie nadal wystaje, że dziecko to jakieś nienormalne bo płacze ciągle, a nie spi grzecznie w wózeczku jak w reklamie, a matka w piżamie do południa siedzi to na pewno leniwa jest. I przykleja się łatkę że ktoś sobie nie radzi, ale oni...nieee, oni to już na pewno jak będą sami mieli dziecko to będą sobie radzić. I niestety nie wierzę, że komuś przed porodem ten tekst pomoże ponieważ dopiero po porodzie większości spadają klapki z oczu. Tylko, że wtedy to już za późno...

    OdpowiedzUsuń