Strony

piątek, 4 kwietnia 2014

Wielka akcja odsalania na wiosnę!

Sól "jawna i ukryta"

Źródło
Kiedy przygotowujemy zupki i dania dla maluszków często wydaje nam się, że są "jałowe", bez smaku. Rodzice zaczynają kombinować i w pierwszym odruchu dosalają. W swojej diecie, solimy wszystko mniej lub bardziej świadomie. Oprócz oczywistej, czystej postaci soli, którą używamy w kuchni jest mnóstwo produktów zawierających dodatkowe jej ilości. Nawet 75% spożywanej przez nas soli pochodzi z gotowych produktów. Mieszanki przypraw do mięs, kurczaka etc. Ketchup, sosy, kostki rosołowe. Wędliny, potrawy instant, groszek w puszce, a czasem nawet mrożony groszek. Wymieniać można bez końca. Zamiast czytać długą listę produktów, przyjrzyj się etykietom w swojej kuchni w poszukiwaniu chlorku sodu.

Jak smakuje ziemniak?

Badania wykazują, że większość osób stosuje dużo więcej soli, niż zalecane 2,3 - 2,4 g/dobę (czyli ok. 1 łyżeczka do herbaty). Jesteśmy od niej po prostu uzależnieni. Nie muszę chyba tłumaczyć jak druzgocące efekty dla zdrowia to powoduje. Skupię się na rzadziej poruszanym aspekcie. Nadużywanie soli w kuchni zmienia naszą percepcję smaku. Wydaje nam się, że potrawy bez soli są po prostu niesmaczne. Kto lubi niesolone ziemniaki, albo ryż? Jest to efekt swego rodzaju oszustwa ze strony naszego bombardowanego ze wszech stron solą organizmu. Etykietuje potrawy niesolone jako niedobre. W pierwszych dniach ograniczania soli mózg cały czas płata nam psikusy i zmienia odbiór smaku potraw. Dopiero po mniej więcej 2-3 tygodniach, kiedy cierpliwie wytrwamy w postanowieniu odkrywamy prawdziwy, niezafałszowany smak. Okazuje się, że warzywa, nawet ziemniaki są pyszne po prostu takie jakie są. Że natura wpakowała w nie mnóstwo aromatów, które do tej pory były dla nas niedostępne, "zasypane" solą. 

Dziecięce smaczki

Kiedy niemowlę rozpoczyna nowy, ważny etap swojego życia, czyli rozszerzanie diety, ma już wypracowane swoje preferencje smakowe. Zdziwiony(-a)?  Dziecko już w brzuchu matki poznaje smaki spożywanych przez nią potraw. Przenikają one do płynu owodniowego połykanego stale przez maleństwo. Oczywiście nie działa to na zasadzie "masterchef", nie potrafi odróżnić oregano od pepperoni na kawałku pizzy mamy (chociaż kto wie...?;)), ale odbiera subtelne sygnały. Warto zadbać już w ciąży o urozmaiconą, bogatą dietę, aby wprowadzić maleństwo w bogaty świat smaków. Niech Was zatem nie dziwi, że niektóre potrawy podawane dziecku smakują mu bardziej, a inne mniej. Zapewniam jednak, że nie ma to nic wspólnego z potrzebą dosalania potraw. Dzieci "nieskażone" jeszcze wszechobecną solą wcale nie potrzebują jej do szczęścia. Mają za to prawo nie darzyć zaufaniem potraw, których smaki są dla nich zupełnie nowe. Nie należy biec po solniczkę. Mimo, że zasolenie nowego smaku pewnie przekona malca, lepszym rozwiązaniem będzie stopniowe podsuwanie nowego produktu, przemycanie maleńkich ilości w ulubionej zupce itp. Zapewniam, że po jakimś czasie wstępnie nie zaakceptowane brokuły będą zjadane ze smakiem. Kiedy tylko maluch odkryje, że nie boli go po nich brzuszek, nie dzieje się nic złego i oswoi się z nowym smakiem. 
Źródło

Odsalamy kuchnię na wiosnę

Wiosna to idealny czas na odsolenie swoich przyzwyczajeń smakowych. Coraz więcej świeżych warzyw i owoców oraz naturalnych przypraw w postaci ziół. Spróbuj wdrożyć poniższe zasady w swoim domu i zapewniam, że za miesiąc to potrawy solone w tradycyjny, dotychczasowy sposób wydadzą Ci się bez smaku, za słone. (Testowane na dzieciach i mężu autorki;))

10 kroków do odczarowania swoich kubków smakowych:

  1. Likwidujemy solniczki na stołach. Raz doprawione potrawy nie potrzebują dodatkowego solenia. Pomidor na kanapce jest pyszny bo jest pomidorowy, a nie słony.
  2. Wyrzucamy gotowe mieszanki typu "przyprawa do". (Jeśli jesteście do nich bardzo przywiązani, używając ich, nie dodawajcie już do potrawy soli!)
  3. Używamy więcej naturalnych ziół. Świeżych lub suszonych. Wspaniale podkreślają smak potraw. Nauka stosowania ziół w kuchni to świetna przygoda. Można oczywiście poczytać co do czego pasuje. Ja wolę inną metodę: poeksperymentuj, kup zioła, których do tej pory nie używałeś(-aś). Rozetrzyj w palcach, powąchaj... Z czym Ci się kojarzy ten zapach? Jeśli znajdziesz odpowiedź, będziesz wiedzieć do czego dodać tę przyprawę :)
  4. Cytryna poprawia smak większości potraw. Świetnie sprawdza się w daniach rybnych, ale nie tylko.
  5. Zastępujemy obiadowe "gotowce" własną radosną twórczością kulinarną. Generalna zasada: najlepsze są świeże produkty, a mrożonki są lepsze niż puszki.
  6. Nie solimy zupek i potraw dla niemowlaków. Do potraw dla małych dzieci dodajemy jedynie szczyptę soli.
  7. Szczypta, to szczypta, a nie pół łyżeczki!
  8. Ograniczamy ilość wędlin, przetworzonych mięs, kiełbas itp. Zjadamy ich zdecydowanie za dużo. Prawdziwi mięsożercy, którym trudno zrealizować ten punkt, mogą zastąpić przynajmniej część tych produktów samodzielnie przygotowanymi pieczeniami z indyka itp. Są smaczne także na zimno, idealne jako dodatek do kanapek.
  9. Niezależnie od tego, czy używasz zwykłej soli kuchennej, czy soli morskiej, zawartość chlorku sodu i efekt dla zdrowia jest taki sam. Nie oszukuj się, że sól morska jest zdrowsza i można jej używać w większych ilościach.
  10. Czytamy etykiety. Produkty z tej samej grupy mogą znacząco różnić się pod względem zawartości soli. Aby ułatwić interpretację tabel ze składnikami, mała podpowiedź:
    • Produkt wolny od soli zawiera mniej niż 5 mg soli w jednej porcji.
    • Bardzo mała zawartość soli to 35 mg lub mniej w jednej porcji.
    • Mała zawartość soli to 140 mg lub mniej w jednej porcji.
    • Określenie "light" na etykietach oznacza, że produkt jest niskokaloryczny, zawiera niewiele tłuszczów, a ilość soli jest zmniejszona o przynajmniej 50% w jednej porcji.
    • Produkty nie powinny być oznaczane jako "zdrowe" jeśli ich zawartość soli w porcji przekracza 480mg. Gotowe posiłki nie powinny zawierać więcej niż 600 mg soli w porcji. 
Jestem ciekawa najdziwniejszych produktów, w których niespodziewanie znaleźliście w składzie sól, a także relacji z projektu "Wielkie odsalanie" w Waszych domach. Powodzenia!

7 komentarzy:

  1. My nie solimy w ogóle i nic:) Tyle soli ile w gotowych produktach ( ser żółty np) spożywamy. Ale bardzo dużo osób twierdzi, że krzywdzimy malucha, bo takie jedzenie jest niesmaczne. Nam smakuje, za to u innych i w restauracjach przeważnie nam za słono:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To my Wam będziemy kibicować w dalszym niesoleniu dla odmiany :) Ech, no właśnie, to przyzwyczajenie do słonego jest bardzo trudne do wykorzenienia. A zawartość soli we wszystkim co jadamy w zupełności wystarczy aby pokryć zapotrzebowanie organizmu, ba, aż nadto. Jeśli można tu mówić o krzywdzeniu, to niestety ale moim zdaniem krzywdzą swoje dzieci rodzice dosalający potrawy dla niemowlaków, a naprawdę często spotykałam się z sytuacją solenia słoiczków! To, jakie nawyki żywieniowe zaszczepimy dzieciom, będzie miało baaaardzo długotrwałe konsekwencje. Nie myślimy przy rocznym dziecku o tym jakie będzie jego ryzyko zawału za 40 lat, ale już na to pracujemy... Dobrze spotykać takich świadomych rodziców jak Wy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dosalanie słoiczków, żartujesz? o rany... Czytałam kiedyś, że 3 pierwsze lata życia są kluczowe dla nawyków żywieniowych. Kamilko, ja z innej beczki, ale też w kwestii jedzenia. Mamy odstawione mleko od miesiąca. Daję mleko ryżowe i kaszki ( m. in. jaglaną holle, ale też te nestle) i obawiam się czy to ryżowe zdrowe jest? dzisiaj kupiłam owsiane. Podaję również amarantus, czasami migdały, zielone warzywa. Skąd jeszcze brać wapń? Mieszko baardzo tęskni za naturalnym jogurtem z owocami/ konfiturą. Ja też bo to był eskpresowo szybkie w wykonaniu śniadanko:) Co do soli- z ciekawości sprawdziłam czy w ogole w domu mamy. Nie, nie mamy ani szczypty! Podobnie z cukrem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że urozmaicasz dietę, właśnie o to chodzi, żeby nie "przyczepić" się do jednego rodzaju kaszki (np. ryżowej), tylko podawać różne. Dobry artykuł o diecie bezmlecznej i źródłach wapnia znajdziesz tutaj: http://pediatria.mp.pl/zywienie/show.html?id=84026 choć pewnie wiesz już o tym więcej niż ja ;) Jeśli natknę się na jakieś jeszcze publikacje w tej kwestii - dam znać. A co do soli, to my aż takimi purystami nie jesteśmy, dodaję symboliczną ilość do dań, dziewczynkom właściwie nadal często nie dodaję jej w ogóle do jedzenia. Jedzenie poza domem też jest często dla nas za słone :)

      Usuń
  4. U nas też bez soli, albo z odrobiną, ale tej "niby zdrowszej" himalajskiej lub morskiej. I jak to mówi moja siora: "Bo u Was sól nie słona, a cukier mało słodki" :) A ziemniaki bez soli ciężko zaakceptować wielu gościom...a najbardziej teściowej hue hue hue:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś też nie potrzebowaliśmy soli w domu, ale wtedy zawsze w badaniach wychodził mi za niski poziom sodu. Więc pewnie jak zawsze: wszystko z umiarem
    A`propos "prawdziwego samku ziemniaków". Ich prawdziwy samk nie będzie wtedy gdy je ugotujemy w wodzie bez soli, ponieważ woda po ziemniakach też ma smak. Ten smak o który został zubozony nasz ziemniak. Żeby spróbować NAJPRAWDZIWEGO z prawdziwych ziemniaków trzeba go ugotować na parze lub w lekko posolonej wodzie. Lekko? Tak by była izotoniczna do ziemniaka, czyli w soli fozjologicznej ziemniaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację, dzięki za cenną uwagę! :) Już słyszałam kiedyś, że wylewamy z wodą po ziemniakach sporo smaku i cennych składników, chyba faktycznie coś w tym jest. PS. Lubię jak mi ktoś naukowo wytłumaczy codzienność. Dobrze jest rozumieć świat, nawet gotowanie ziemniaków może być fascynujące :)

      Usuń