Strony

niedziela, 15 lutego 2015

Medycyna bardzo alternatywna ;)

Czyli jak przetrwać chorobę z małymi dziećmi

Izby przyjęć i gabinety lekarskie pękają w szwach - sezon grypy i zachorowań grypopodobnych zbiera swoje potężne żniwo. Niestety wirusy nie ominęły i naszego domu. Choruje się teraz długo i ciężko, cierpi cały człowiek. Gdy grypa odbiera siły i zamyka w czterech ścianach człowieka, który nie osiągnął jeszcze nawet 1 m wysokości, a jego ulubionym zajęciem jest wspinanie się na murki, skakanie ze schodów i ściganie ptaków na dworze - cierpienie jest wręcz nie do zniesienia. Niespełna metrowy człowiek zamienia się wówczas w nieustannie jęczącą, charczącą, miągwiącą istotkę, która wzbudza uczucia litości i bezsilności. Cóż można zrobić, aby ulżyć w niedoli? Jak dogodzić choremu dziecku?



Leczenie przyczynowe

Na grypę istnieje lek przeciwwirusowy - oseltamiwir. Jest bardzo skuteczny w walce z chorobą, ale ma dwie zasadnicze wady - 1) jego efektywność jest największa, jeśli terapię rozpocznie się w pierwszych 2 dobach choroby i 2) jest drogi.


Leczenie objawowe

źródło zdj.
Można oczywiście sięgać po leki i zabiegi objawowe, które nie skrócą nam ani nie złagodzą grypy, ale przyniosą częściową ulgę. W ostatnich dniach odkurzacz znalazł stałe miejsce w pokoju dziewczynek, aby podpinać Katarek, kuchnia przeistoczyła się w mini aptekę - leki przeciwgorączkowe (paracetamol i ibuprofen), "psiki" do nosa (sól morska, oxymetazolina), "psiki" do gardła itd. Czajnik chodził non stop, aby parzyć herbatki z miodem i z cytryną, wyjęliśmy nawet tajną broń, czyli przetwory z czarnej porzeczki babci Mirki!

Medycyna (klasyczna, czy alternatywna) to nie wszystko...

Niezależnie od sposobów leczenia, pozostaje jeszcze jedno - największe wyzwanie: Jak zorganizować czas w domu choremu maluchowi? Każda propozycja spotyka się z przeciągłym "niiieeeeeeeeee...". Jeśli nic nie zaproponujesz, słyszysz przeciągłe "niiieeeeeeeeee...". Wszystko boli, na nic nie ma siły, to zrozumiałe, że dziecko jest na "niiieeeeeeeeee...". Choroba to czas, kiedy rodzic musi przeistoczyć się w super-hiper pomysłowego, nieskończenie cierpliwego agenta do zabaw specjalnych. Na realizację każdego pomysłu masz zaledwie 15, góra 30 minut - to czas, po jakim znowu słyszysz "niiieeeeeeeeee...". Trzeba wymyślić coś nowego, najlepiej angażującego w inny sposób, bo mała gorączkująca główka nie da rady skoncentrować się na podobnym zadaniu.

Przedstawiamy naszą listę zajęć na czas choroby z przybliżonym czasem, jaki pozwalały nam przetrwać... Może uda nam się rozbudować listę o Wasze propozycje, co Wy na to? Skorzystamy wszyscy! :)

Ulubione książeczki:

Wspólne czytanie to jedno z naszych ulubionych zajęć, zawsze się sprawdza! 
  • "Ulica Czereśniowa" - średnio 15 minut, 2-3 x dziennie (łącznie ok 1h)
  • "Naciśnij mnie" - nasz nowy nr 1 wśród książeczek - ok 10 minut, 2 x dziennie (łącznie 20 min)
  • Biedronka - 10 min do rozwinięcia wojny o to, kto uruchamia zabawkę, albo kto skuteczniej przeszkodzi jej w pokonywaniu toru.
  • Inne - 10 minut 1-3x dziennie (łącznie do 30 min)

Malowanie drewnianych kwiatków flamastrami 

30 min
Kwiatki dostępne jako materiały do kreatywnej zabawy na stoiskach papierniczych papierniczych.

Sprawdzanie czy nasze kwiatki już zakwitły 

5 x 2min
Kwiatki kupiłam w stadium pączków - obserwujemy codziennie jak rosną. Pojedyncze zdarzenie do zaniedbania, ale łącznie daje to już zawsze 10 min do przodu w ciągu dnia...  Poza tym hasło "Hej, a może nasze kwiatki już urosły!?" odwraca uwagę od niedoli w krytycznych momentach, kiedy zacina się płyta z "niiieeeeeeeeee..." ;)

Nawlekanie koralików na sznurówkę 

15 min

Zabawa pomponikami

Pomponiki do kupienia na stosikach papierniczych, z materiałami do kreatywnej zabawy.
  • Segregowanie według kolorów - 10 min
  • Chowanie w meblach dla lalek - 30 min  
Zdecydowanie fajniejsza opcja, okazało się, że idealnie pasują do miniaturowych szufladek. Kiedyś udało mi się kupić gigantyczny worek drewnianych mebelków w lumpeksie. Od niedawna znalazły miejsce w przepięknym domku dla lalek, wykonanym dla dziewczynek przez ukochanego dziadka Edka. Chowanie pomponików w różnych zakamarkach domku, a następnie prowadzenie aktywnych poszukiwań przez wybebeszanie komódek z szuflad było jedną z bardziej udanych zabaw ;) Pomponiki okazały się też lepszymi pasażerami windy, w którą wyposażony jest domek, niż jakakolwiek lalka...

Zabawa spinaczami

  • Łowienie spinaczy na wędki z magnesami - 15 min 
Mamy grę w rybki z magnesami, ale ta jest już znana i w chorobie "niiieeeeeeeeee..." wydaje się atrakcyjna, tymczasem łowienie kolorowych spinaczy - bomba!
Łowić można też zwykłymi magnesami na lodówkę, to kolejne urozmaicenie.
  • Robienie ze spinaczy kolców jeża - 15 min, ale w kilku podejściach, wymagało zdecydowanie zbyt dużej precyzji i koncentracji jak dla chorego dwulatka ;(

Malowanie drewnianych koralików do nawlekania flamastrami

15 min (pod warunkiem, że kwiatki zostały już zapomniane)

Klocki

  • Układanie wieży, domków, zwierzątek (częściowo przez mamę) 10 min
    • Rozkładanie konstrukcji na części pierwsze  5 min (bardziej radosna część zabawy)
  •  Segregowanie według kolorów i wożenie na wózeczku 20 min

Przesypywanie ziaren

Zdecydowany rekordzista w dziedzinie czasopochłaniaczy! Na 1,5 h dzieci zapomniały o chorobie i były absolutnie pochłonięte przesypywaniem, zbieraniem, rozsypywaniem i ponownym zbieraniem ziaren grochu. Minus - wymaga ciągłego nadzoru, aby groszek nie został zasadzony w nozdrzu i dokładnego sprzątania po wszystkim, aby znaleziony za dwa dni groszek nie został zasadzony w nozdrzu lub za 2 tygodnie zielone gałązki nie wychyliły się spod regału;) Zabawa, którą zdecydowanie odradziliby Wam chirurdzy dziecięcy, posiadający zbiór groszków wyjętych z różnych miejsc, więc nie łudźcie się, że to 1,5 h dla Was...

Gry

  • Tęcza15 min.
  • Kolory i kształty 5-10 min.
  • Puzzle 15 min.

Runda samochodem po mieście 

30 min
To była ostateczność, żeby nie zwariować w domu. Z reguły wychodzimy choć na krótki spacer nawet w czasie choroby, ale pogoda wybitnie nie sprzyjała - na dworze panowało okropne wietrzysko. Przejażdżka zapewniła zmianę otoczenia, zadziałało uspokajająco - na wszystkich ;)


Powyższe pomysły zapewniły nam przetrwanie najgorszego okresu choroby i wypełniły czas. Oczywiście wyobrażenie radosnych dzieci wykonujących robótki ręczne było w tym przypadku dalekie od stanu faktycznego - to, co na co dzień bywa przyjęte z entuzjazmem i uśmiechem od ucha do ucha, w czasie choróbska co najwyżej urywało jęczenie na jakiś czas. Dobre i to. Przetrwaliśmy ;) Mam nadzieję, że zmierzamy ku zdrowiu, bo Hania i Zuzia z rosnącą radością podchodzą do zabaw i gier, dłużej potrafią się na nich skoncentrować. Nadal trwają jednak spory o biedronkę ;) 

Czekam na Wasze propozycje zabaw!


 

7 komentarzy:

  1. Te mebelki dla lalek są przecudne! Urzekły mnie. Niesamowite skarby można znaleźć w lumpeksach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyobrażam sobie jakie fascynujące musiało być rozsypywanie ziaren i podziwiam cierpliwość, bo mnie prawdopodobnie by poniosło widząc taki bałagan.

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, a najlepsze, że jest ich tak wiele, że możemy zmieniać regularnie umeblowanie domku, w zwykłym sklepie zapłaciłabym za nie fortunę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To był pierwszy raz, kiedy pozwoliłam na taką zabawę, chyba z własnej bezsilności... Cóż - warto było :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podaję córce colostrum tylko amerykańskie 4 life Transfer factor - Tri Factor Formula, polecił nam lekarz pediatra. Córka przestała chorować, bardzo rzadko ma 1,2 dni mały katar i koniec. Czy słyszała Pani o tym suplemencie? Sama go zaczęłam brać i tej zimy wyjątkowo nie chorowałam. Pomimo wysokiej ceny ok. 165 zł chyba warto go mieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też kiedyś o tym słyszałam, pod nazwą colostrum to znam.
    To chyba siara z mleka krowy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosiłam o zabawy, a tu proszę, jawne lokowanie produktow i to o wątpliwej skuteczności. Odsyłam do postów o odporności. Przy tak drogim produkcie aż głupio uznać, że nie działa, to bardzo dobry chwyt- sprzedawać w tej cenie preparaty, które rodzic kupi, bo przecież chodzi o dobro dziecka, a potem uzna że działają, bo tego się przecież spodziewa po leku kosztującym fortune, do tego o skomplikowanej nazwie i składzie...
    Jeśli chodzi o grypę, proszę się nie łudzić, że jakiekolwiek suplementy diety uchronią skutecznie przed chorobą. To tylko kwestia szczęścia, że nie zdarzyło się ciężkie zachorowanie, życzę aby tak pozostało, niezależnie od stosowanych preparatów. Na przyszłość, jedyną skuteczną metodą zapobiegania grypie jest szczepienie. :)

    OdpowiedzUsuń