Szanowni Państwo,
Usunęłam w swoim życiu bardzo dużo kleszczy, większość pacjentom, którzy zgłaszali się w tym celu na izbę przyjęć oddziału zakaźnego. Tym razem przedstawiam dwa kleszcze usunięte niedawno własnoręcznie, bez białego kitla ani stetoskopu na szyi:1) z okolicy łuku brwiowego córki
2) z nogi męża.
Drań numer jeden znalazł sobie miejsce (chyba jedyne) niezabezpieczone repelentami ani odzieżą. Zapewne wykorzystał chwilę zachwytu siedmiolatki nad pachnącym jaśminem. Drań numer dwa trafił do naszego domu jako pasażer na gapę po biwaku, pewnie przyniesiony na ubraniach albo sprzęcie.
Drań nr 1. |
Drań nr 2. |
Kleszczy wszędzie pełno. Nawet przy stosowaniu wszystkich środków ochrony zdarza się, że wgryzie się taki w bogu ducha winnych miłośników przyrody. Na szczęście Moi Miłośnicy są zaszczepieni przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu. W ochronie przed boreliozą na naszą korzyść działa czas reakcji - nie dajemy draniom szans na długie żerowanie. Kleszcz numer jeden został przeze mnie usunięty bezprzyżądowo albo jak kto woli "własnemi palcyma" od razu na miejscu zbrodni - w czasie spaceru w parku. Ledwie zdążył się wgryźć. Kleszcza numer dwa mąż zauważył w domu, gdzie można przebierać w sprzętach i technikach wydobycia. Z racji mikroskopijnych rozmiarów drania, padło na pęsetę.
Kochani, jeśli kogoś z Was, albo Waszych bliskich dopadnie kleszcz - nie trzeba czekać na sterylne warunki niczym na sali operacyjnej, nie potrzebny jest chirurg ani żaden inny specjalista. Nie potrzebny jest Wam do niczego tenże kleszcz (chyba, że chcecie go sobie oprawić i włączyć do kolekcji "pamiątek z wakacji") - jeśli da się go chwycić palcami - chwytamy i zdecydowanym ruchem pociągamy, po czym wyrzucamy. Jeśli nie - chwytamy go pęsetą albo jakimkolwiek "narzędziem" stworzonym do tego celu. Im szybciej się go pozbędziemy tym lepiej. (Szczegóły techniki zgodne "ze sztuką" znajdziecie w artykule podlinkowanym poniżej, ale z ręką na sercu - drania nr 1. jak wiele innych przed nim - po prostu wyjęłam i na tym "koniec akcji").
Moje dzieci podczas spacerów przyglądają się z bliska żuczkom, ważkom i innym stworzeniom, a po powrocie do domu, ja dokładnie przyglądam się im. Na dworze obowiązuje noszenie czapki, nawet jeśli nie ma słońca - dzięki temu nie muszę przeczesywać za każdym razem głowy, znalezienie nimf (niedojrzałych postaci kleszczy, jak na zdjęciach) pośród włosów graniczy z cudem. Ale za uszami, na karku, we wszystkich odsłoniętych miejscach, a także w zakamarkach gdzie jest ciepło - po każdym powrocie do domu, a potem jeszcze przed kąpielą czy przebraniem się w piżamę - trzeba się dokładnie pooglądać lub poprosić o to bliską osobę.
Jeśli macie pytania dotyczące kleszczy i chorób odkleszczowych, zapewne odpowiedzi na nie znajdziecie w którejś z 4 części wywiadu udzielonego przeze mnie dla portalu Medycyny Praktycznej. Jeśli omówione w nich kwestie nie rozwiały Waszych wątpliwości - pytajcie w komentarzach.